Powoli i szybko |
Powoli. Lubiła być rozpakowywana przez niego powoli, gdy koniuszki jego palców delikatnie rozwiązywały kokardki koszulki. Później, dłonie ostrożnie, bardzo delikatnie , zdejmowały opakowanie, żeby dostać się do tego , co czekało go w środku. Dotykał, smakował, zwlekał, aż jej drżenie przemieniało się w dreszcze, a wonne powietrze gęstniało. Każdy najlżejszy ruch, każdy szept uwodził, hipnotyzował. Gdy ich spojrzenia się krzyżowały, w jego rozszerzonych źrenicach migotały bursztynowe błyski. Ona, zatapiając się w ich głębi, całą sobą rozkwitała, płatek za płatkiem, olśniewając uśmiechem. Zmiany nastroju i wyglądu były jak prześwietlone słońcem liście, rzucające migotliwy cień na lipcowy trawnik. Skóra jaśniała niczym rozpalone złoto, aksamitne oczy błyszczały. Gorące ciało pragnęło go, aż do bólu. Osunęli się na gładkie, chłodne prześcieradło, w zapach samotnej, czerwonej róży. Jego ciało przy jej ciele, tak ciepłe, tak bliskie. Pieszczota, delikatny dotyk, otoczyła go i przyjęła w sobie, poruszając się wraz z nim w powolnym, rozkosznym rytmie. Więcej westchnień, więcej powolnych ruchów, aby nie uronić ani kropli rozkoszy, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Senna, lśniąca rozkosz. A wtedy on, zagubił się w niej bez reszty. Czas upływał w przestrzeni wolnej od myślenia, rozsądku, zdolności poznawania i wszystkiego innego, bo wypełniony samą tylko, czystą przyjemnością. W przestrzeni, w której obrazy wyostrzały się i jednocześnie rozrastały. Gdy opadł na nią wyczerpany, czuł pod sobą jej drżący oddech, serce walące jak młotem. Byli dla siebie , jak dwie połówki jabłka, pełni poczucia łączącej ich intymności. Innym razem?.... "Miłość jest mądrością głupców głupotą mądrych" William Cook Szybko. Innym razem chciała, aby te palce, te dłonie rozrywały opakowanie. Szybko i zachłannie, może nawet trochę gwałtownie, aby krew pieniła się jak szampan, a serce waliło jak oszalałe. Aby iskierka, którą rozniecał wcześniej, teraz strzeliła w górę wysokim płomieniem. I brał ją, szybkimi, mocnymi pchnięciami, które przeszywały jej ciało gwałtownym dreszczem, srebrnym jak ostrze, od którego wrzała jej krew. Ogarniała ją cicha radość, gdy ich puls nadal nabierał rozpędu. Jego serce , łomotało dzikim dudnieniem. Napięta, podniecona, dorównywała jego szalonemu rytmowi. Wyginała się, zaplątana we własną sieć rozkoszy dając więcej, i więcej, aż od miłości zaczynało się kręcić w głowie. Orgazm przeszył ją, wypełnił i pozostawił bez siły, wrażenia rozprysły się w eksplozji ulgi. Leżała bezbronna, drżąc, kiedy on brał coraz więcej, aż dotarł na szczyt. A kiedy uniósł ją powoli, jego imię, tylko jego imię rozkwitło na jej ustach. Przycisnął wargi do jej serca, które biło tylko dla niego, na twarzy pojawił się wyraz czułości. Nasycony, oparł policzek na jej piersi i pozwolił, by myśli odpłynęły. Światło złotem tańczyło w jego szczęśliwych oczach. "Miłość jest ślepa, więc jak kochankowie mają widzieć szaleństwa, które sami czynią " Szekspir. Tessa50http://www.kobieta.pl/wiersze/powoli-i-szybko-proza-nwiersz2000024988.html | |||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz